Info
Ten blog rowerowy prowadzi karmi z miasteczka Katowice. Mam przejechane 2006.11 kilometrów w tym 882.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.42 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 19209 metrów.
Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2010, Listopad10 - 9
- 2010, Październik5 - 5
- 2010, Wrzesień6 - 3
- 2010, Sierpień11 - 9
- 2010, Lipiec14 - 11
Wrzesień, 2010
Dystans całkowity: | 212.20 km (w terenie 150.00 km; 70.69%) |
Czas w ruchu: | 15:19 |
Średnia prędkość: | 13.85 km/h |
Maksymalna prędkość: | 59.00 km/h |
Suma podjazdów: | 4996 m |
Maks. tętno maksymalne: | 189 (97 %) |
Maks. tętno średnie: | 164 (84 %) |
Suma kalorii: | 5989 kcal |
Liczba aktywności: | 6 |
Średnio na aktywność: | 35.37 km i 2h 33m |
Więcej statystyk |
- DST 76.00km
- Teren 65.00km
- Czas 06:30
- VAVG 11.69km/h
- VMAX 59.00km/h
- Temperatura 20.0°C
- HRmax 189 ( 97%)
- HRavg 164 ( 84%)
- Kalorie 4531kcal
- Podjazdy 2735m
- Sprzęt Fotel bujany
- Aktywność Jazda na rowerze
Istebna
Sobota, 25 września 2010 · dodano: 02.10.2010 | Komentarze 1
Finał w Istebnej, było świetnie, ale nie mam teraz czasu na wynurzenia.
- DST 49.20km
- Teren 45.00km
- Czas 04:44
- VAVG 10.39km/h
- VMAX 44.00km/h
- Temperatura 12.0°C
- Podjazdy 1640m
- Sprzęt Fotel bujany
- Aktywność Jazda na rowerze
Rabka Zdrój
Sobota, 11 września 2010 · dodano: 12.09.2010 | Komentarze 2
Maraton w Rabce za nami. Najpierw były dni oglądania prognoz pogody. Prognozy były niezłe. Niestety, z dnia na dzień coraz gorsze. W piątek przed maratonem cały dzień nie padało. Lać zaczęło zaraz po tym, jak tylko zapakowałem siebie i znajomych do samochodu i ruszyliśmy do Rabki. Banglało całą noc, rano już tylko nieprzyjemnie mżyło.
Na starcie na początek sraczka i nerwowe szukanie tojtoja. Na szczęście papier był - plus dla orga ;) Dwie minuty przed startem ustawiłem się na końcu stawki obok Adasia. Okazuje się, że Adaś przed chwilą zgubił blok z buta. Będzie więc jedynym uczestnikiem maratonu, który tylko w 50% używa SPDów.
Wiadomość, że GIGA zostało skrócone z 70 do 55km przyjmuję z mieszanymi uczuciami. Trudne warunki, wiec przypuszczam, że org się boi że mu ktoś do zmroku nie dojedzie do mety. W końcu dni coraz krótsze i przed 20tą jest już ciemno. 3, 2, 1 poszli. PO zjechaniu z asfaltu mijam GG, mówię do niego że zamiast skracać, mógł dołożyć parę kilometrów. Odpowiada że mu jeszcze podziękuję za ten skrót. Zobaczymy. Sama trasa świetna. Sztywne podjazdy czasami kończą się z buta, ale silnołydkowcy pewnie podjeżdżają wszystko. Zjazdy zacne i na szczęście raczej kamieniste. Dzięki temu nie ma tego, czego najbardziej nie lubię, zjazdów w błotnej mazi bez kontroli nad rowerem (i nie ukrywajmy, nie potrafię zjeżdżać w takich warunkach i albo glebię, albo schodzę, zależy od dnia ).
Na Turbaczu leję powerade do worka, przemywam napęd mineralką i lecę dalej. Na rozjeździe mega - giga ruchem kieruje Janek z Istebnej. Koga jak kogo, ale jego się tu nie spodziewałem. Myślałem, że obstawia imprezy tylko u siebie. Szkoda, że chmury i mgła zakrywają wszystko powyżej 1000m. Pewnie widoki są tu niesamowite. Dla nas jednak pogoda zakryła wszystko szaroburą szmatą chmur. Po trzecim bufecie dochodzę Rafała z naszego team-u. Widziałem go już wiele razy na podjazdach, ale jakoś nie udawało mi się go dojść. Trochę jedziemy razem, potem na kamienistym podjeździe odjeżdżam mu. Na 33km kończą mi się klocki w przednim hamulcu. Zatrzymuję się na pit-stop i kiedy dłubię przy rowerze wyprzedza mnie kupa ludzi, w tym Krysia. Pierwszy raz w tym roku. Albo u niej forma idzie w górę, albo u mnie w dół. Przelatuje też Rafał, pyta czy pomóc, ale dwóch inżynierów do zmiany klocków nie trzeba. Po wymuszonym postoju zaczynam gonić. I tak naprawdę dopiero teraz łapię dobry rytm jazdy. Wpadam na asfalt, widzę znów Rafała i o cholera, to już meta. Wjeżdżamy na nią razem. Wokół wszystkie twarze brudne od błota. Jechałem bez okularów, więc pewnie do tego mam oczy czerwone jak królik. Wg mojego licznika nie było nawet 50km. Trasa byłą świetna, ale zbyt mocno przycięta. Jeszcze nigdy nie byłem na mecie przed godziną 15tą. Makaron taki sobie, gorąca herbata bezcenna. Podsumowując, jak na takie warunki jechało się naprawdę dobrze. Pozostał niedosyt z powodu skróconej trasy i braku widoczków. Ale może za rok będzie lepiej.
- DST 14.00km
- Czas 00:40
- VAVG 21.00km/h
- Sprzęt Sztywniak
- Aktywność Jazda na rowerze
Dom-praca-dom
Środa, 8 września 2010 · dodano: 12.09.2010 | Komentarze 0
- DST 14.00km
- Czas 00:40
- VAVG 21.00km/h
- Sprzęt Sztywniak
- Aktywność Jazda na rowerze
Dom-praca-dom
Wtorek, 7 września 2010 · dodano: 12.09.2010 | Komentarze 0
- DST 14.00km
- Czas 00:40
- VAVG 21.00km/h
- Sprzęt Fotel bujany
- Aktywność Jazda na rowerze
Dom-praca-dom
Poniedziałek, 6 września 2010 · dodano: 12.09.2010 | Komentarze 0
- DST 45.00km
- Teren 40.00km
- Czas 02:05
- VAVG 21.60km/h
- VMAX 48.00km/h
- Temperatura 12.0°C
- HRmax 181 ( 93%)
- HRavg 160 ( 82%)
- Kalorie 1458kcal
- Podjazdy 621m
- Sprzęt Fotel bujany
- Aktywność Jazda na rowerze
smutny powrót do powakacyjnej rzeczywistości
Niedziela, 5 września 2010 · dodano: 05.09.2010 | Komentarze 0
No i po wakacjach. Po wczorajszym bezlicznikowym rozruchu dziś postanowiłem pojeździć troszkę mocniej. Niestety noga nie podaje, a deszcz i temeretura 12C nie nastraja optymistycznie. No i dwa tygodnie leżenia na plaży, spijania browarków, winka i rakiji też nie podnioso mojej formy :D Jednym sowem, teraz może byś już tylko lepiej.